Hej. Jak może niektórzy wiedzą w weekend z Mateuszem, Kasią i panią Koj byliśmy w Warszawie na zajęciach w szkole filmowej w Warszawie. Wyjechaliśmy o 10.29 z Opola pociągiem do Warszawy. Podróż była mega długa, ale udało nam się dotrzeć do celu. Taka śmieszna sytuacja, bo wchodzimy na dworzec, po schodach w górę a tam pierwsze co to STARBUCKS a za szybą gość z Applem. Hipsterstwo mocno. Ok, tramwajem dojechaliśmy do naszego schroniska, nadmienię że Pałac Kultury i Nauki miał akurat swoje 15 minut dla gejów bo świecił się na tenczowo. Cóż, jego nie spalą....chyba ;-;. Kolacja i śniadanie ze spożywczego. Po nocy spędzonej na skrzypiących łóżkach, zjedliśmy śniadanie i z całym załadunkiem gibamy się przez miasto do budynku szkoły ( tak na marginesie przytoczę wam taką śmieszną rzecz z regulaminu ośrodka. Był on po polsku i po angielsku. Regulamin po polsku- ok.23 punktów, po angielsku-16. Mało tego angielski regulamin podpisany przez DIRECTOR'a co oznacza reżyser xD także obcokrajowcy pozdrawiają filmowe schronisko).
Gdy dotarliśmy do szkoły podzieliliśmy się- ja z Kasią poszłam na aktorskie a Mateusz na operatorskie, wiec może on wam napisze co się tam działo. Na aktorskich mieliśmy najpierw zajęcia z panią Joanną (?) i tam dużo chodziliśmy, krzyczeliśmy, naśladowaliśmy siebie i działaliśmy na emocjach (np. powiedz "Krzesła pomarańcze to szarańcze" jakbyś oznajmiał komuś smutną wiadomość albo wyznawał miłość.) Na przerwie obiadowej poszliśmy do Kubańskiej restauracji gdzie jedliśmy puree z batatów i taki dip z mango. Mogłabym to jeść słoikami :Q___ Po przerwie zaczęły się zajęcia z panem Tomkiem (? tak bardzo nie pamiętać imion) i on prowadził nas zasadą "aktor najpierw patrzy i widzi, potem słucha i słyszy, a na końcu dopiero mówi." Ludzie opowiadali historie i on ich poprawiał, w sensie pomagał opowiadać albo mówił jak przedstawić i ogólnie było strasznie śmiesznie. Na końcu mieliśmy taką "podróż do wyobraźni". Prowadzący mówił co się dzieje i gdzie jesteśmy i my to sobie wyobrażaliśmy. Po całych zajęciach które skończyły się o 18 poszliśmy znów do Kubańskiej ale tym razem cała czwórka, pojedliśmy i znów gibiemy się przez Warszawę na dworzec. Najlepsze było to że wszystkie miejskie jakie przyjeżdżały na przystanek były prawie puste. Tylko nasz był zapchany tak, że ludzie byli przybici do ścian ;-;
Z dworca PKS do Opola. To dopiero było, przynajmniej krócej ale w domu byliśmy o 3 nad ranem ;___;
Z tego miejsca(nie) pozdrawiam gościa który centralnie wepchał się przede mnie i Mateuszowi na plecy ze swoją wielką torbą jakby nie mógł poczekać 2 minut.
Dodam też że Warszawa była cała zaśnieżona i miała ładna kolorowe lampki *-*
To w wielkim skrócie nasza wyprawa na zajęcia filmowe. Ogólnie mi się podobało i chętnie bym pojechała na kolejne C: